12 września 2011

Historia piły

Piła, ta sama, chińska podróba sztila, o jakiej można poczytać w sąsiedzkim blogu, kupiona jednak nie u Rumunów (za jakich uchodzą w głębi Polski), a u Cyganów (jak prosperują przy granicy) też nam dość szybko padła. (Szczęście w nieszczęściu, tym można się pochwalić, żeśmy ją za pół ceny kupiły, po targu, względem tego, co zapłacił był za nią Big Johnny).
Ktoś podał namiar na dobry serwis, w którym jedno na osiem takich cudeniek może dostąpić reaktywacji. Pojechałyśmy jakiś czas temu, piła została w serwisie, acz pan od razu powiedział, że mała jest szansa i że, gdy taką otworzyć to wszystko się sypie z miejsca. No, a dziś nagle telefon od pana (wziął, zapisał sobie telefon i nawet imię i nazwisko), że zamyka zakład na tydzień i że piła jest do odbioru, gotowa. Pojechałyśmy, a co. Warzenie sosu chińskiego i buraczków czerwonych (na inny przysmak zimowy) zostawiając na później. Przy okazji w Biedronce trochę makaronu dokupione zostało, ludzkiego, dla psów (psi makaron jakiś taki drogi w cenie się zrobił względem najtańszych ludzkich i ekonomia sama tym rządzi).
Piła odebrana, w rękach aninych ruszyła, ale okazało się, że słabiutką ma moc cięcia, lepiej nie ryzykować ciężkiej nią pracy. Ot, przyda się do jakichś doraźnych cięć na działce gałęzi drzew w rejonach, gdzie nie dociera kabel elektryczny. Bo, z kolei piła elektryczna, marki zapomnianej, kupiona w supermarkecie warszawskim za średnie pieniądze już od początku naszego osiedlenia się na Wsi (2005 rok) działa, ma się dobrze, i tylko w serwisie trzeba było niedawno łańcuch fachowo naostrzyć (osobiste ostrzenie już się nie sprawdzało) i coś tam podokręcać. A całkiem sporo już ta piła narżnęła, i to solidnego drewna, grubych pni grabowych i dębowych, olchy i brzozy.
- Pod choinkę od Mikołaja życzę sobie nową piłę spalinową - oznajmiła dzisiaj Ania w powietrze... No, bo gdzie?

6 komentarzy:

  1. Widziałem niedawno taką podróbę Stila od Cyganów. W środku miała plastikowy mechanizm. Coś takiego się robi w najtańszych pilarkach elektrycznych, nie spalinowych, gdzie obciążenie wielokrotnie większe, a do tego wysoka temperatura.
    IMO nie warto było jej naprawiać. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta podróba, która miałem okazje obejrzeć od środka, też się rozsypała. Po mniej niż 1h cięcia.
    Agregaty i elektronarzędzia Cyganie sprzedają tak samo beznadziejne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zupełnie jakbym obserwował rozterki mojej kobiety przy kupnie zegarka - w sumie jest tak samo - tylko z tą różnicą, że wy mówicie o piłach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, a ja myślałam, że tylko Chińczycy robią tanie, byle jakie podróby. Może jest to chińszczyzna? Bo produkty z tego kraju są tyle warte, co ich cena - im tańsze, tym zdecydowanie gorsze.
    Niekiedy nie warto oszczędzać, bo można solidnie przepłacić.
    Mam nadzieję, że znajdziecie drugą piłę solidną i służącą latami. Trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @tatsu
    No pewnie, że to chińszczyzna.
    Tyle, że nie taka z marketu z logiem toya czy bez loga w ogóle, a ze sfałszowanym logiem Still, mająca wytrzymać parę minut eksploatacji.
    Towar wykonany przez oszustów, dla "sprzedawców" oszustów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha, ponabierali się na tego sztila nawet panowie z jajami, drwale z dziada pradziada... my od nich w tym lepsze, że trochę mniej zapłaciłyśmy, panie R-O ;-) Wierzę, że prawdziwy men od mechanizmów zna się na chińskich podróbkach tak dobrze, że na żadną nie da się nabrać. Ale w praktyce znam tylu współczesnych menów, których od kobiet różni jedynie... hm, przyrodzenie, że nie dowierzam, iż Twoja sugestia, że winą zakupienia tej piły jest nasza płowowłosa płeć i nic więcej, jest prawdziwa. To stereotyp, i tyle. Dowodem jest fakt, że niejedna panna potrafi wziąć piłę i ściąć drzewo, albo je pociąć, czego nie zrobi wielu mężczyzn wysiadujących głównie przy komputerze. A co do zegarków, to nie wybrzydzam, ani nie wybieram. Bo nie noszę w ogóle, od czasu, jak zegarek otrzymany na komunię przestał chodzić. Na wsi mierzy się czas położeniem słońca na niebie i reakcjami ciała (np. burczeniem w brzuchu na obiad) i zwierząt (one są dokładne co do minuty karmienia). ;-)
    Pozdrawiam jakże tradycyjny, męski i prowincjonalny (w pozytywnym sensie) Kraków.
    ES.

    OdpowiedzUsuń