28 marca 2025

Ślady wiosenne

I przyszła wiosna, jakaś taka chłodna, słabo wyczuwalna, ale to tak zawsze na Podlasiu. W istocie zaczyna się u nas w kwietniu, gdy pojawiają się pierwsze pączki na drzewach i zawilce w lesie. Spadło trochę deszczu nocami dwiema, więc dzięki temu, że dnie są mało słoneczne, świat jest nawilżony i odświeżony. Są już wszystkie ptaki, żurawie, bociany wioskowe. Codziennie spaceruję w okolicy i obserwuję zmiany, gadam z ptaszkami, gwiżdżąc im do wtóru, mam wrażenie, że niektóre mi odpowiadają. Tak jak ja im.

Poza tym różne cudeńka koło naszej chaty chodzą sobie nocami i porami bezludnymi. Obserwuję różne ślady zostawiane na szutrowej drodze. Wcześniej stadka jeleni, teraz zaś tropy delikatnych stópek mamy sarny i maleńkich raciczek dwojga biegających wokół niej sarniątek. Widać, jak wyszły z sosnowego, gęstego młodniaka po prawej przechodząc do starego lasu po lewej stronie drogi, a w dalszym miejscu wyśledziłam ich powrót do młodniaka.

Któregoś ranka Anna zawołała mnie na dwór. "Chodź, coś zobaczysz. Co to może być?"

Na piasku koło domu snuły się okręgami cienkie linie, gdzieniegdzie pojedynczy trójpalczasty ślad jakby stopy, ale okręgi były duże, spiralne, krążące w jakimś tańcu.

- Hm, na węża to nie wygląda...

Myśl o dziwnych stworach technologicznych była przerażająco-zadziwiająco-zabawna, więc ją odrzuciłam racjonalnie i wyśledziłam kierunek ruchu owego niezidentyfikowanego stwora. Zmierzał na wzgórze ziemianki i tam się urywał. Wkrótce też, odkryłam takie ślady również w obrębie podwórza.

- Oj, już wiem! To nasz Igor w tańcu wokół Ilonki takie ślady zostawia, gdy rozcapierza szeroko skrzydła i ciągnie cienkie ślady lotnymi piórami po piasku!

Poza tym kozy się wreszcie zdecydowały i wiosnę dają poczuć w zabawnych podskokach łatek i szarutek.

8 marca 2025

Przedwiosenne istnienie

Przyleciały żurawie, świetnie, bo już się o nie martwiłam, o tę rodzinę, która stale zza lasu południowego nadaje z rana i wieczora, a czasem przelatuje nad chatą. Nieco wcześniej zleciało się trochę wędrownych mniejszych ptaszków, i wreszcie słychać z okolicy i drzew wokół obejścia pocieszne kwilenia i kląskania, zamiast krakania, skrzeczenia, pohukiwań i chichotów zimowych ptaszydeł.
Po mroźnym okresie, dość długim, ale w przewadze suchym, bo rzadko spadała odrobina śniegu, zaczyna się suche przedwiośnie. Słońce wysoko i ostro świeci, dając tym radośniejszy nastrój światu, ale deszczu ni widu ni słychu.
Wykonuję codziennie poranny spacer drogą koło chaty, słuchając nowin leśnych, razem z węszącymi psami i przezwyciężając przedwiosenne niedomagania, które mnie dopadły, w tym nawrót kamicy po roku zupełnego spokoju w tym względzie. Leczę się domowymi sposobami, powoli wychodzę z zapaści, ale pewnie jeszcze to potrwa, bo ledwie się snuję, taki brak siły.
Zadałam sobie także dotrzymanie wielkiego postu, 3 dni całkowitej głodówki mam za sobą, teraz jem tylko zupę warzywną z odrobiną oleju i piję dużo wody z cytryną dla oczyszczenia organizmu. Zero mięsa, mąki, potraw smażonych, tłuszczu zwierzęcego, kawy i alkoholu. Nawet nieźle mi idzie. A to już piąty dzień.

Misia się rozpędziła i daje już 1,5 litra mleka dziennie, które zbieram, kwaszę i zamieniam w twaróg, a potem go gliwię i robię z niego pyszny serek topiony z kminkiem. Właśnie pierwsza porcja dojrzewa, musi to robić kilka dni, bo przekonałam się, że zesmażony zbyt wcześnie wychodzi za rzadki i mniej smaczny. Musi w tym swoim gliwieniu nieco wyschnąć i zacząć lekko charakterystycznie "pachnieć".

Poza tym drukarnia się wreszcie ogarnęła i po kilku dyskusjach i korektach dała termin realizacji, 19 marca. Kiedy zobaczę książkę w ręku i sprawdzę, czy nie ma błędów dopiero będę mogła zacząć fazę dystrybucji. Niewiele egzemplarzy, bo sto. Nie lubię szaleć, a szybki dodruk jest zawsze możliwy. Książka jest o niszowej treści i mało kto jest w stanie ją przeczytać, choć wszelkie trudności w niej są objaśnione. Nie spodziewam się cudów po ewentualnych czytelnikach. To rzecz dla znawców i miłośników tematu proroczego, historii, symbolizmu i boskich tajemnic istnienia.