Na Podlasiu jak zawsze zimno. Tu wiosna przychodzi wraz ruską paschą, więc nie ma co wydziwiać. Przyroda trzyma się kalendarza juliańskiego. I na razie piździ ze wschodu.
Anna w niedzielę palmową zaliczyła pierwszy tegoroczny jarmark przedświąteczny, czyli wielkanocny. W powiecie, czyli mieście Hajnówka.
Stała kilka godzin na wygwizdowie, owiewana mroźnymi podmuchami wschodniego wiatru, ale wróciła raczej zadowolona. Ludzi nie było zbyt wielu, jednak trochę klamotów sprzedała i ma motywację, żeby lepić kolejne.
Poza tym wbrew zarzekaniom się, że kończymy z kurami, kolejnego dnia z rozpędu chyba, wylądowała raniutko na targu w sąsiedniej gminie i przywiozła w pudle cztery półroczne przyszłe nioski. Asymilują się teraz z resztą stada (wiosny dożyły cztery kury i kogut) i jak na razie panicznie boją się nogi wystawić z kurnika. Chów zamknięty. Póki co jedno jajo co dwa dni znajduję w gnieździe przez naszą kurę, jedną albo dwie, znoszone.
Koźlęta mają się dobrze, oprócz tego, że "gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie"... zwichnęła. Mamy już dwie pokraki trójnożne, które mam nadzieję - ozdrowieją, gdy zapomną, że wlazły tam, gdzie nie trzeba i nie należy tej zabawy powtarzać.
Dokupiłyśmy też u rolnika owsa i ziemniaków, bo zapasy zaczęły się kończyć. Cena dwukrotnie wyższa niż podawana oficjalnie (owsa), a ziemniaki po złotówce. Kończy się też dynia zeszłoroczna i rzepka, a chłody sprawiają, że rzodkiewka jeszcze w ziemi. Trudno, kozy trzeba będzie dokarmiać gałęziami drzew, póki jakieś liście nie wykiełkują.
Udało się znaleźć wolno rosnącą dziką różę i kilka ukorzenionych pędów posadzić wzdłuż płota na pastwisku, od zewnętrznej. Przy okazji dostrzegłam, że posadzone w zeszłych latach pędy sama już nie wiem czego, derenia, świdośliwy, wiśni syberyjskiej, pigwy, czarnego bzu i aronii mają się świetnie i wyraźnie wybiły spośród traw. Jest nadzieja.
Dzisiaj wykopałam dół pod szparag. I tyle nowin gospodarskich.
Ciekawe co Wam tam rośnie pod płotem? Czekam na wieści jak już będzie wiadomo.
OdpowiedzUsuń