28 marca 2011

Przed zakrętem

Mimo czystego nieba z baranami i wyżowego słońca jest wyjątkowo zimno, nawet w dzień. Korzystając z tego, że majster znów opóźnił rozpoczęcie pracy, wybrałyśmy się do powiatu sprawy załatwić. Oddałam pit w skarbowym, dowiedziałam się w up o ewentualne bezrobocie, ale nie łapię się na zasiłek nawet po 2 latach prowadzenia firmy (bo na zniżkowym zusie jest), więc wzruszywszy ramiony powróciłam do domu, kury i kozy wypuścić choćby na 2 godziny dnia.
Po drodze obgadałyśmy plan działania na ten sezon. Bo marazm jakiś się pojawił.
- To dlatego - wyjaśniłam - że jeden plan już dobiega końca. A drugi w zamian jeszcze się nie pojawił. No, pojawił, ale jeszcze jest za zakrętem i nie przykuwa tak uwagi, jak remont chaty. Trzeba skierować nam uwagę na to, co zakrętem i zacząć przygotowywać się do innej aktywności.
No, więc zgodziłyśmy się, że dobrze by było, oj dobrze, gdyby udało się zamknąć ów remont 15 maja. Czemu? To dzień naszej przeprowadzki i narodziny w tym miejscu, czyli początek Zagrody. Tego dnia krążąc wielokrotnie samochodem zwiozłyśmy do tutejszej obory wszystkie kozy, koty i psy oraz drób i Gusię. Która dzięki owej terapii szokowej przestała obsesyjnie wysiadywać jaja, które kradła co rusz kurom i i je ogrzewała, groźnie sycząc na każdego, kto chciał ją wygonić na świat z kurnika.
Po dwóch latach zakończyć etap domu i zwieńczyć go dopełnionym ogrodzeniem wokół obejścia to byłby sukces, pozwalający otworzyć się na inne rzeczy. Jakie? No, właśnie, trzeba by zerknąć co jest za zakrętem przez jakiś peryskop.
Wczoraj próbowałam to zrobić przy pomocy kart, ale balansowały na skraju owego zakrętu i wracały do spraw bieżących, toczących się od jakiegoś czasu, pokazując co najwyżej ich zakończenie.

Jedno jest pewne, zielone nóżki sprawdzają się i zaczęły już na siebie zarabiać. Kozy powolusieńku również. Niewiele tego, ale zawsze jakiś kroczek do przodu. I myślę, że trzeba iść za ciosem.

6 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko ja stoję przed zakrętem i nie wiem, nie widzę co dalej :(

    OdpowiedzUsuń
  2. To nam się zakręty rozmnożyły. Bo i u mnie się pojawił - niby coś tam już świta, ale nie do końca wiadomo co...Ale plan, żeby po 2 latach remont zamknąć - jak dla mnie bomba! kciuki trzymam!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, Ty, (Wy) doskonale wiecie, że za zakrętem na pewno jest .... zakręt. Zyczymy długiej prostej!!!1
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas zakrętów po horyzont, kawałek prostej też jest dłuugaśnej, trzymam kciuki za zakończenie remontu tak rocznicowo,

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się obawiam żeby mi się z połączonych zakrętów jakieś rondo nie zrobiło :) To by była najgorsza wersja tego, co za zakrętem. Póki co wierzę, że to będzie dobry, twórczy rok!
    Życzę Wam powodzenia w wiadomym i niewiadomym!

    OdpowiedzUsuń
  6. Życie to poruszanie się od celu do celu do zrealizowania, czasem z mniej lub więcej długim okresem wyłączenia i stagnacji. Jak dla mnie czas przed zakrętem jest dość frustrujący i niepewny, a jednocześnie ciekawy i twórczy, bo poszukuję wtedy inspiracji i otwieram się na nowe impulsy. ES

    OdpowiedzUsuń