9 marca 2011

6 na 5

Przed południem Walentyna urodziła bez większego problemu dwójkę koźląt. Czarniawe, maści alpejskiej, oba koziołki jak się okazało.
Oto uwiecznione pierwsze kroki pierwszego bliźniaka.

I pierwsze kroki drugiego, z gwiazdą na czole (cecha kóz z tej linii białasek od kilku pokoleń). Krokom towarzyszył intensywny dziecięcy płacz. "Mamo! Mamo!" - zdawało się, że słyszymy wyraźnie. Okazało się, że ma wielki apetyt i mocno denerwowały go pierwsze trudności z uchwyceniem cyca, zassaniem i zaspokojeniem głodu.


No, to są już wszystkie na świecie. W sumie 11. W tym 6 koziołków. Przewaga męskiej płci w narodzinach tradycyjnie wieszczy... wojnę. Pierwszy to raz nam się taka proporcja zdarzyła. Pożywiom, obaczym.

5 komentarzy:

  1. Moje gratulacje!
    My też mieliśmy dzisiaj poród :)
    Na cztery kózki - trzy to dziewczynki. Może jednak tej wojny nie będzie?
    Pozdrawiam najserdeczniej!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie od niedzieli parka, więc chyba stawiam na słowa Jagody.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to fajnie, że tej wojny nie będzie :)
    zawsze jak czytam o narodzinach kozlątek, to podziwiam ogrom ich sił zaraz po urodzeniu.
    Ale macie całkiem spore przedszkole :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Chce mi się koziego serka
    jak jakiemuś koziołkowi
    :o)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednego powinniście nazwać Tsunami...Co myślisz Ewo o tym co się wydarzyło w Japonii?

    OdpowiedzUsuń