6 października 2010

Muzyka, która prze i znika

Czaroffnico z Irlandii, słuchająca Kapeli ze wsi Warszawa, osobiście nie odpowiem na twoje wyzwanie-pytanie o muzykę wprost, lecz zza węgła. A Ania niech sobie mówi, co chce i kiedy chce na ten temat. Pewnie walnie Bałkanami i Ukrainą, jak ją znam.
Nie słucham muzyki w ogóle już, nawet, gdy ją słyszę. Nie szukam poprzez nią transu, odlotu, euforii, wzruszeń, podparcia ideologicznego, itd. Czemu tak jest, to by długo opowiadać. W skrócie, kiedyś przeniknęły przeze mnie dźwięki i rytmy, zaszumiały we krwi i zostawiły po sobie... wielką ciszę.
Zatem z muzyki, którą słucham stale z przejęciem to:
- cisza,
- wiatr,
- bębnienie deszczu o dach,
- śpiew ptaków, a specjalnie pianie koguta oraz gdakanie kury, gdy zniosła właśnie jajo.
No, i koniecznie dodać muszę:
- rytm własnego oddechu.

3 komentarze:

  1. Ewo, słuchasz najpiękniejszej muzyki jaką można sobie wymarzyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, nie daje się nagrać i przesłać, ani gdziekolwiek zostawić. Jest tu i teraz. Najdoskonalsza. Dlatego, jeśli chcesz, lub ktokolwiek chce jej posłuchać, niech wyłączy sztuczne odbiorniki (sztuka po polsku ma ten sam źródłosłów co sztuczność i sztuka-przedmiot), wyjedzie z miasta, usiądzie w lesie na pniu. Na kilka godzin, nie minut. ;-)
    Pozdrawia sPOD LASu
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezusiu, mam to samiusko odkad na wsi mieszkam...

    OdpowiedzUsuń