Pastwisko już coraz mniej interesuje kozy, bo wyschło. Choć codziennie biegną truchtem na wyścigi na swój ogrodzony placyk, poprzez który ścieżkę sobie udeptały, prowadzącą prościutko do sadu. Tam pożywiają się skrupulatnie świeżymi spadami nocnymi. Które przedtem Anna pracowicie przebrała, zwożąc na taras kolejne wiadra albo skrzynki ze zbiorami.
Dodatkowo dostają dwa razy dziennie krojoną niedojrzałą dynię, która w ten sposób nie marnuje się, resztki ogórków z tunelu, których już nie przetwarzam, obierki z cukinii, jabłek i warzyw. Jako uzupełniacz porcji owsa. Zatem głodu nie ma, jest głównie znudzenie. Ruja się opóźnia, mleka jakby mniej, ale starcza jeszcze na dwa udoje, choć w zmniejszającej się szybko ilości.
Ochłodziło się, zwłaszcza w nocy, toteż i enzymy gorzej działają i tłoczenie pulpy jabłkowej spowolniło, a także i cydry słabo chodzą w gąsiorkach. Jesteśmy już zresztą zmęczone tym gospodarskim kręceniem się w kółko. Ja na zmianę robię raz sokownik (na kuchni opalanej chrustem dla taniości) dający jakieś 2,5-3 litry soku, który butelkuję na gorąco i magazynuję w piwniczce (dwa lata, do następnych zbiorów potrafi dotrwać ilościowo i jakościowo, gdy się postarać i robić go systematycznie), a raz dżem jabłkowy lub z dodatkiem aronii czy dzikiej róży. Zjadamy go powoli razem z jogurtem, więc utrzymanie zrównoważonej stałej ilości zapasów na półkach jest ważne. Przydaje się, a wszelkie marmelady zachowują trwałość nawet kilkuletnią. W niewielkich ilościach także suszymy jabłka, owoce aronii, śliwki i plasterki bananów, z czego Anna komponuje sobie potem ulubione musli. A także pomidorki, liście selera i bazylii jako przyprawy.
Jak na razie, mimo deszczów, które zasiliły nieco przyrodę, grzybów w okolicy brak. Grzybnie wyschły. Trudno, w sumie zjadłam w tym roku stosowną dawkę kurek, resztę mogę darować mojej wątrobie. Choć zeszłoroczny susz już się skończył i trochę mi brakuje wzmacniacza smaku zup i sosów.
Poza tym ruszyła sprawa remontu hydrauliki i kuchni, choć nadal się wlecze, bo są opóźniające drobiazgi. Oraz nowy stary samochód (tym razem Peugeot- Partner, też Francuz) przeszedł wymianę tego i owego, więc jest nadzieja. Sama nie wiem na co. Ot, na sprawne codzienne prosperowanie jak zawsze. Mimo drobnych zmian w przyrodzie i polityce, które przecież się dzieją.
Jak zawsze u Was, praca wre <3 U nas wciąż mnóstwo małych ogóreczków na krzaczkach, niestety jest tak zimno, że chyba nie ma już na nie szans. Podobnie z papryką, krzaczki oblepione, jednak nie chce dojrzewać :/
OdpowiedzUsuńCzy soki i dżemy jabłkowe robisz z cukrem?
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Tak, z cukrem, ale nie przesładzam, bo nie lubię. Trudno mi podać proporcje, bo robię to na czuja, zależnie od dojrzałości i słodkości jabłek. Stare odmiany są różne w tej materii. Do smaku goździki i cynamon, klasyka. Prawdą jest, że cukier to konserwant, i im słodsze dżemidło tym dłużej może przetrwać, po prostu staje się mniej słodkie z czasem. Ale osobiście cukier u mnie tylko na przetwory idzie, i nawet popularne przepisy na ciasta muszę odchudzać z cukru nawet o połowę, bo nie dają się przełknąć wg nich zrobione.
UsuńU mnie też jakieś zmęczenie, czy znudzenie... a może to przez te upały? Może lato za krótkie? Jesieni nie lubię, zimy nie cierpię... chętnie po wrześniu przywitałabym marzec. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. A może czas na jakiś odpoczynek chociaż psychiczny?
OdpowiedzUsuńCzas sam przychodzi. Znak panny pracowity jest, zmusza do sprężenia się w drobnych kwestiach, ale już Waga daje więcej przyjemności.
UsuńA te owoce to suszycie w piekarniku tego pieca kaflowego czy inaczej?? Jak długo trwa takie suszenie??
OdpowiedzUsuńRóżnie. Na metalowej siatce którą stawiam na rozgrzanej płycie kuchennej po ugotowaniu tego co trzeba, kuchnia emituje ciepło przez cała noc. Niektóre soczyste owoce trzeba piekarnikiem poczęstować na start, elektryczny mam, a potem już siatka wystarczy. Lądują na koniec w płóciennych woreczkach zawieszanych na ściance kaflowej, gdzie dosychają spokojnie. Piec chlebowy też się nadaje, tylko rzadko go uruchamiamy, na razie, z braku czasu, ale pewnie przyjdzie i jego pora. Bo najlepiej jest na pierwszy rzut jabłka czy śliwki własnie w nim podsuszyć. Mamy również suszarkę elektryczną, chodzi w słoneczne dni, gdy prąd jest darmowy.
UsuńU nas pierwsze grzybobranie już za nami. Grzyby ususzone. Już planujemy kolejne partie :)
OdpowiedzUsuń