16 sierpnia 2020

Rośnięcie

Ogórki z wolna się kończą. Zapasy zrobione. Jeśli nie trafi się ktoś chętny na zakup ostatków, skarmiam te większe kozom i kurom (indyczki o tarte ogórki wręcz się biją), nic się nie marnuje. Puste grządki znów mają być zasiane. Szpinakiem, rzodkiewką, pakczojem i kapustą pekińską.

Teraz zaczynają się pomidory. W jednym małym tunelu i dużym. Jest kilka krzaczków gruntowych, ale te jeszcze zielone. 

Drugi tunelik dostał zarazy i trzeba było zlikwidować krzewy. Mimo to uzbierała się miedniczka zielonych pomidorów i teraz zjadam je z apetytem na śniadanie. Uwielbiam zielone smażone pomidory z patelni do sadzonego jaja. Cudne śniadanie tylko o tej porze roku.

Dzisiaj nastawiłam pierwszy gar pomidorowego przecieru.

A poza tym zdrowo rosną także dwunożne stworzenia.

6 komentarzy:

  1. A co to za przepięknościowy zwierz? Pies wymiata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pies jak pies, każdy widzi. Pasza czyli. Owczarka kozia. :)

      Usuń
  2. Pomidory jak malowane! Indyczęta również. Dyniowate jak widać również szaleją jeśli tylko nie brak im wody. Podczas moich podróży po kraju widzę już rozpoczęte podorywki a to pewny znak, mimo panujących upałów, zbliżającego się końca lata. Podpatruję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twoje relacje z życia. Chciałbym czytać Ciebie więcej

    OdpowiedzUsuń
  4. Po doskonałym filmie przeczytałam książkę o tym samym tytule "Smażone zielone pomidory". Przesmażyłam, posmakowałam i odtąd to moje ulubione, wrześniowe jedzenie i mój ulubiony film.

    OdpowiedzUsuń