19 lutego 2015

Koło

Ciężarówki wciąż się trzymają, choć wyglądają, jakby miały pęknąć.
Brak mleka doskwiera już. Ale to ostatnie chwile zimowego spokoju. Już jutro, pojutrze może  się on skończyć.
Poza tym udało się zrobić wreszcie ważną rzecz w domu. Majster zimową porą wolny od pracy chętnie przyjął fuchę w mieszkaniu. Powstała profesjonalna klatka schodowa na poddasze, zostały wstawione drzwi i oszklona ścianka. W tym momencie skończyły się kocie ucieczki przez dziurę między prymitywną zasuwaną klapą, jaką stosowałyśmy, aby zamknąć wyjście na strych zimą, a brzegiem podłogi. Są teraz łatwe do namierzenia w kuchni albo jadalni. I żadnych kocich buntów nie mogą uskutecznić. A poddasze zachowuje swoją integralność jako izolowane od reszty domu pomieszczenie. Co ważne jest dla gości.

No, a dzisiaj przyjechał nowy zakup, ważny dla Ani. Koło garncarskie. Samoróbka, solidna robota. Prawdziwa cenowa okazja. Na silnik elektryczny. Stanęło w chatce dziadka, gdzie pewnie powstanie z czasem mała pracownia.

3 komentarze:

  1. Fajnie poczytać, jak małymi krokami, ale wciąż do przodu idziecie :) Nie do poznania jest Wasze gospodarstwo, własną pracą tak dużo osiągnęłyście- tylko podziwiać !

    OdpowiedzUsuń
  2. oj pokażcie to koło koniecznie! i mnie się marzy pracownia już od kilku lat - może kiedyś w końcu...lepiłam trochę ręcznie, suche gliniaczki czekają na wypał ale na razie nie mam pieca, a na zorganizowanie pieca papierowego czasu do tej pory nie było...ale marzy się ciągle więc może w końcu się uda.

    OdpowiedzUsuń