8 maja 2014

Może tak, może nie.

Już w nocy zaczęło, a w dzień rozpadało się tak solidnie, że ustało po południu i gąski wyszły na trawę dopiero około 16 godziny, to samo kozy. Staramy się ich nie wypasać na mokrej majowej trawie, aby nie przyplątało się nie wiadomo co. Z czym akurat walczy nasz znajomy hodowca, starszy człowiek, któremu Ania pomaga w opiece nad rozchorzałą kozą. Najpierw woziła ją do weterynarza, który zaaplikował wszelkiego rodzaju leki, od zatrucia, od niedoboru, od serca, po czym stwierdził, że jest taki ludowy sposób, który właściciel może wykorzystać... Nie zechciał jednak, tylko wezwał jeszcze innego uczonego weterynarza z miasta, który zjechał wczoraj przed wieczorem spojrzeć chorej tu i tam. Przy okazji zrobił usg naszym dwóm kozom, Malwie czy zakocona wreszcie przez Cezara, i szefowej, która najwyraźniej wcale nie zaszła, ale chcemy się upewnić. Urządzenie jednak, jak się okazało, jest zawodne i weterynarz nie umiał dać wyraźnej odpowiedzi w obu przypadkach. Może tak, może nie. Ot, tyle to i my wiemy, bez płacenia pół stówki za taką uczoną konsultację!
Chorej kozie zaś wynalazł wadę serca i osłabienie z tego powodu, zaaplikował środki nasercowe i poradził na koniec pewien ludowy sposób... Który dzisiaj Ania wypróbowała na kozie naszego znajomego hodowcy, w końcu raz kozie śmierć. Jeśli przeżyła już tyle dni, z objawami nie wiadomo czego to i może ludowy sposób też przeżyje.
O co chodzi? Ano na zatrucie nie wiadomo czym podaje się kozie 50 gram czystej wódki albo bimbru, oraz roztwór drożdży (połowę paczuszki) w słodkiej wodzie rozmieszanych.
Dodatkowo kazał masować zdrętwiałe już od przykurczu nogi w stawach denaturatem. Koza jak gdyby ma się lepiej. Zaczęła chętnie pić i jeść, żwacz się porusza, próbuje wstawać, choć nadal słabowicie.

Deszcz to poza tym wspaniała pogoda na robienie mydła i pisanie. Do czego obie zabrałyśmy się z zapałem, każda w swoim własnym zakresie.

2 komentarze:

  1. O wódce ani drożdżach właściciel nie wiedział? Przecież to bardzo znany sposób, drożdże rozprowadzone w ciepłej wodzie normalnie podaje sie kozom przy niestrawności, kolce, ja im co prawda wódki nie dawałam ale koniom juz tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie jest kwestia wiedzy, a wiary. Niektórzy wierzą nauce, wierzą, że ludowe mądrości to przesądy. Ciekawe jest jednak podejście samych weterynarzy do sprawy. Zresztą niektórzy lekarze też tak robią. ES

    OdpowiedzUsuń