16 lutego 2023

Nieruch

Kozom brzuszki rosną. Nam też. Aczkolwiek nie jem jakoś nadzwyczaj wiele, to jednak w zimie mało się ruszam. Tyle co ogarnąć piec, omieść mieszkanie, ugotować, zrobić jeden z obrządków (drugi wykonuje Anna) i tyle. Resztę pracy wykonuję na siedząco. Czyli czytam, piszę, uczę się i gapię w ekran czy to komputera, czy telewizyjny (żeby mnie źle nie zrozumiano, nie mamy telewizji, tyle co Netflix). Ówże telewizyjny wielkości wystarczającej, wisi na ścianie głównego pokoju, własnoręcznie przywieszony jakiś czas temu i robi wieczorami za kino.

Dziś zaś tłusty czwartek. Wypadało uczcić dorocznym smażeniem serowych pączków bezglutenowych, moimi rękami rzecz niejasna, bowiem wytwarzanie słodkości należy od zawsze do Anny. Jak co roku muszę odkrywać wymaganą gęstość ciasta, stąd zazwyczaj pierwsza partia jest nieudana. Zbyt rzadko je przyrządzam. Raz tylko wyszły mi prawie idealnie okrągłe po usmażeniu, zdaje się rok temu. Dzisiaj nie było najlepiej. Ciasto na przedostatnim kaczym jaju umieszane, okazało się za rzadkie, a gdy to odkryłam po spartolonej próbie i dodałam mąki, to już smak się nieco zmienił i nie jest to to, co trzeba. Ale trudno. Jednak domowniczka wcina, nie patrząc na rosnące brzucho. Raz do roku można. Ma zakaz krytykowania. Bo jakże to? Zajadać i psioczyć? Nie idzie w parze.

Z filmów oglądam przeważnie słodkie romanse, zabawne familiaki, fantastykę i japońską anime. Jakby ktoś pytał. Niezwyczajnej łagodności ze mnie człowiek. Nie znoszę kryminałów, chyba że są wybitnie inteligentne, ani horrorów. Tudzież idiotyzmów, których teraz mnóstwo się zrodziło i mnożą się matematycznie, pewnie sztuczna inteligencja je wymyśla.

Z innych wydarzeń ponad tydzień temu Anna zwlokła ze świata bakcyle i zaczęła niedomagać. Kaszel, osłabienie. Oprócz witamin wlałam jej w gardło zwiększoną dawkę wody jodowej, raz, drugi, trzeci, dostała pierwszej nocy gorączki jak trzeba, kapkę powyżej 38, i rano zaczęła zdrowieć. Po dwóch dniach już tylko pokasływanie zostało i utrzymywało się całkiem długo. Aż przeszło.
Ja zaś, może dlatego, że suplementuję jod od jakiegoś czasu systematycznie, w ogóle nie zachorowałam. Ale odpukać, sezon przedwiosenny jeszcze przed nami!

2 komentarze:

  1. A ile tego jodu bierzesz i w jakiej formie?
    Chyba pisałaś o tym kiedyś, ale dawno i nie mam pojęcia jak to znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupuję naturalny roztwór jodków pod nazwą Jodica. Można znaleźć w necie i kupić. Dawkowanie na opakowaniu. Mogę polecić.

      Usuń