6 lipca 2022

Pierwsze zbiory ogrodnicze

Ostatni transport siana odbył się ostatniego dnia wolności, przed wejściem w życie zakazu zbliżania się do "muru" na odległość 200 metrów. Z ogonem za samochodem, który przystawał i nieruchomiał, gdy się przystawało, aby pogadać albo zapytać o co chodzi, po czym śledził pilnie robotę na polu w cieniu krzaków z sąsiedniej łąki.
Po dwóch dniach zbłądził jednak do nas Andrij i pomógł te ostatki wrzucić na balkonik i rozmieścić pod dachem paszarni. Był jeszcze przy jakich takich siłach z pogodnego rana. Wszystko zatem dobrze się skończyło.
Tym sposobem można się było zabrać za inne inne pilne prace. Przede wszystkim ogórka. Który w ciągu palącej pogody wziął i niepostrzeżenie zaczął dojrzewać.

Z braku czasu na podlewanie pierwsze zbiory trafiły w paszcze kóz, spragnionych orzeźwienia. Bowiem ogórki okazały się puste w środku i gorzkie z braku dostatecznej ilości wody w upale. Kozom to nie przeszkadzało. Pałaszowały, aż im się uszy trzęsły.

Anna zatem przede wszystkim zajęła się ogrodnictwem i pilnymi pracami, przede wszystkim systematycznym podlewaniem spragnionych ogórków. 

W ten sposób kolejne zbiory zaczęły odzyskiwać równowagę smakową i mięsistość. I już mogą iść w ręce klientów i trafić na małosolne do kamionki.

Ponadto trzeba było zająć się też pomidorami, oberwać nadmiarowe liście. 

Takoż wyrwać plony buraka, który pięknie obrodził. W zamian posiany został następny i już został posadzony, w gruncie i tunelu.

Ja tymczasem przerobiłam 5 kilogramów buraków na ćwikłę, wyszło 17 słoiczków, które wylądowały w zbiorach piwnicznych. 

Zaczęły również dojrzewać porzeczki. Trochę się spiesząc zerwałam owoce z krzaków przy domu, aby ubiec żarłoczne kury i indyki. Nastawiłam nalewkę i winko w gąsiorkach. Niewiele, ale zawsze. Reszta jeszcze przede mną. Ptactwo też pastwi się nad pierwszymi cukiniami i truskawkami, trzeba się z nimi ścigać. To nas motywuje, aby do przyszłego roku zmienić trochę hodowlę na mniejszą i mniejszych szkodników. Na przykład takich jak poniżej.

Poza tym palące upały minęły na rzecz opadów co jakiś czas, które ruszyły grzybiarzy do lasu poszukujących pierwszych kurek. Kolik już się chwalił sporymi zbiorami, ale nasze próby poszukiwawcze w bliskim otoczeniu jak na razie spełzają na niczym. Deszcz przyjmujemy z ulgą, jak i cała przyroda wokół. I wynędzniałe od słońca pastwisko.

Spędzamy wieczory na tarasie w towarzystwie psów, szkliwiąc biskwit, dobierając fragmenty do jakichś całości w rodzaju kolczyków czy zawieszek ozdobnych z ceramiki. I czekając na rozbłyśnięcie lampek ładowanych w dzień słońcem. Piękny spokojny czas.

7 komentarzy:

  1. Podziwiam Was nieustająco, bardzo mądre i pracowite kobietki 👍🏻💪💪

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry. Witaj Ewuniu. Stary Jacek z tej strony z Saskiej Kępy:). Nigdy się nie odzywałem, ale dziś słowo: czytuję i uwielbiam. Przepiękny blog, wspaniała historia heroicznej wręcz pracy, doskonała odskocznia, lektura o wymiarze terapeutycznym dla mnie. Serdeczności i uściski, oczywiście również dla Ani. Wybacz, ale inaczej nie umiałem się skontaktować, jestem beznadziejny informatycznie. Powodzenia we wszystkim, z całego serca. Jacek S. smj@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Czasem myślimy co u ciebie. :)

      Usuń
    2. Napisałem. Sprawdzają mnie;)

      Usuń
    3. Tak, sprawdzam i czytam komentarze przed ich zaakceptowaniem. jest włączona moderacja chroniąca przed spamowaniem. Odpiszę na priv w wolnej chwili. :)

      Usuń
    4. Dziękuję Ewa. O to mi chodziło. Tak najlepiej. J.

      Usuń