28 marca 2017

Cudowne rozwiązanie

Wiosna, a raczej wiosenne wiatry, na które wystawiała się (moim zdaniem bezmyślnie, bo ostrzegałam byłam) Anna, pracująca godzinami na dworze spowodowała, że w końcu zaniemogła. Ból gardła i głowy, katar. Namówiłam ją do rzeczy, która później doprowadziła ją do istnej paniki. Choć akurat, jak uważam, bezsensownej.
Rzecz ową usłyszałam dawno temu z ust mojego ojca, wiejskiego felczera, który czytał trochę materiałów naukowych z doświadczeń lekarzy rosyjskich, jeszcze z czasów pierwszej wojny, a i wcześniejszych, bo na Syberii w trudnych warunkach musieli sobie czasem bez dostatecznej ilości lekarstw radzić. Otóż to wtajemniczenie przypomniał mi niedawno internet, gdzie odnalazłam książkę pewnego człowieka, Polaka, który zachwalał rzeczoną metodę, wiele razy ją wypróbowawszy na sobie i ludziach. I ja ją na sobie zaraz zastosowałam, i powiększone węzły chłonne i bolesne migdałki po dwóch dniach cudownie znikły. W takim razie zareklamowałam teraz ów sposób także Annie. I zaaplikowałam jej odpowiednią ilość kropelek środka dostępnego za grosze w aptece. Choć jak potem dokładniej rzecz przemyślałam, była ona o wiele mniejsza, niż zalecana przez praktyków dawka. Z tego powodu, że dawniej stosowano 10-procentowy roztwór, a dzisiaj można dostać zaledwie 3-procentowy.
Dobra nasza. Anna dostała średniej gorączki i potów, prawidłowy objaw. I w nocy wzmożonego łupania w kościach i bólu kiszek, które ją doprowadziły do paniki. Jak to osobę nieoświeconą i rozpieszczoną.
- Otrułaś mnie! Już nigdy więcej czegoś takiego nie wezmę! - słyszałam, choć jednocześnie w dzień gorączka spadła, znikł także ból gardła i głowy! Utrzymywało się osłabienie, lekki ból brzucha, ale na tyle niewielkie, że już na drugi dzień nie tylko obrządek poranny zrobiła, jak zawsze, ale i warsztaty ceramiczne, jak co tydzień odbyła, a następnego ranka do brzeziny ją pognało, żeby wreszcie baniaczek na gałęzi brzozowej zawiesić i oskoły nazbierać, bo pora najwyższa! I wtedy dmuchnął zimny wiaterek i owiał ją. Już tego wieczoru znów gorzej się zrobiło...
Ponieważ cudownego środka syberyjskich lekarzy nie dało się już zastosować, pozostała jedynie zwiększona dawka witaminy C 3 razy dziennie, rozgrzewająca herbatka z lipy, soki owocowe, czosnek, mleko z miodem i krople propolisowe, które z apteczki wygrzebałam. I oczywiście ciepłe łóżko. Bo wróciła gorączka, kaszel i ból gardła.
- Jedź do lekarza - stwierdziłam, obrażona. - On cię na pewno uleczy antybiotykiem i za niedługo znowu gardło cię rozboli.
- Już tyle wytrzymałam bez antybiotyku, poczekam jeszcze - stwierdziła, tym razem mądrze, Anna.
Na mnie spadły oba obrządki i wszelkie sprawy poza domem wykonywane, sprawy zwierząt, palenie w piecu i gotowanie. Zwyczajne. Zaczęłam rozważać także kwestię ewentualnego leczenia "wiatru" sposobem miejscowych szeptunek, mając stosowne akcesoria w szafie, odziedziczone po siedliskowych przodkach, czyli święty len, gromnicę, można by też zastosować przykładanie do głowy szklanki z rozgrzanym popiołem z pieca, który potem na cztery wiatry się rozsypuje. Jednak obyło się bez tego eksperymentu.
Bo dzisiaj, dnia krytycznego, wyznaczonego na decyzję co do ewentualnego leczenia, Anna tak ni stąd ni zowąd do pracy się wzięła.

Rozlałyśmy z gąsiora i zakapslowałyśmy jakieś 40 buteleczek domowego piwa, które właśnie doszło swego czasu. Zbudowałyśmy z dwóch pudełek jedno, większe, dla gromadki kupionych niedawno w wylęgarni piskląt, w liczbie ponad dwudziestu sztuk. I nawet po uzbieraną oskołę do brzeziny się wybrała, okazało się, że 5-litrowy baniaczek jest pełen, zatem zawiesiła kolejny do zbioru.
- Wiesz co? Już mi lepiej. Dam sobie spokój z lekarzem - usłyszałam miłe mi słowa.

9 komentarzy:

  1. rozumiem, ze wodę utlenioną zastosowałaś :D

    OdpowiedzUsuń
  2. 0 ile wiem, woda utleniona tylko do płukania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystko jest tak, jak twierdzą współcześni lekarze, szkoleni i opłacani przez Big Pharmę. Mój ojciec uczył się jeszcze w latach 50. od lekarzy, którzy praktykowali na wojnie. W internecie można znaleźć stosowne informacje i relacje z użycia inaczej, niż napisane na opakowaniu. Także wody utlenionej.

      Usuń
    2. Dziękuję, za dobre informacje. Moja mama leczyła nam gardło płucząc uszy wodą utleniona i ja to robiłam moim dzieciom, a teraz dzieci swoim, i pomaga! :) Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dla ciekawych: http://davidicke.pl/forum/skuteczne-lekarstwo-t10586.html
      Można więcej się dowiedzieć.
      ES

      Usuń
  4. Dzięki za ten link, (myślałam,że zastosowałyście wodę utlenioną) bardzo się przydał.

    OdpowiedzUsuń