11 marca 2016

Pierś kogucia

W ostatnich dniach przyszły na świat kolejne koźlęta. Dwoje nie przeżyło. Mela urodziła trójkę, w tym jedno martwe. Anna musiała pomagać w jego wyciągnięciu na świat. Pozostałe mają się dobrze, choć trzeba je dokarmiać, w czym pomaga spokojnie Fela. Która już swojego Felusia odkarmiła na tyle, że zasysa ją coraz rzadziej. Druga matka bez dziecka to Róża, vel Rozalka. Okazuje się, że jak na pierwiastkę ma całkiem dużo mleka. Dwa litry dziennie, kiedy nie ma jeszcze trawy i wypasu, a od porodu minęło niewiele więcej, niż tydzień, to bardzo dobre parametry.
Gwiazda wykociła się w samo zaćmienie słoneczne. Maleństwa, koziołek i kózka są bardzo żwawe, dobrze nakarmione i zdrowe.

Poza tym powrócił niespodziewanie na podwórko jeden z trzech zeszłorocznych kogutów. Wydany szczęśliwie do sąsiedniej gminy okazał się jednak agresywny dla właścicielki. Która generalnie kogutów się boi i zapewne tym strachem prowokowała ptaka do obronnych zachowań. Bo przecież spośród trzech wybrałyśmy jej najłagodniejszego pierdołę.
No, ale wrócił (właścicielka nie jest w stanie zjeść swojej kury, a trzyma stado głównie na jaja, bowiem dzieciaki są uczulone na fermowe jaja i pryskane ziemniaki ze sklepu, od tych z własnego chowu nie mają żadnych reakcji) i na podwórku od razu zawrzało. Obcy!
Do akcji włączyły się nawet indory. Nowy stoczył walkę z naszym głównym kogutem, ciapatym i obaj zranili siebie do krwi. Gdy krew im z czubów trysnęła, do boju ruszył trzeci, najmniejszy, zielona nóżka i dzieła kasacji by dokończył, gdyby nie Ania, która akurat wyjrzała była przez okno i zobaczyła co się święci. Porzuciła gorącą zupę na stole i wybiegła ratować towarzystwo.
Uratowała w ten sposób, że nowy już po chwili był bez głowy i trzeba było go sprawiać.
Ciapaty, ranny i zakrwawiony ukrył się w zakamarku obejścia tak dobrze, że i jego przeznaczyłyśmy z żalem na straty. Na szczęście ujawnił się przed zmrokiem i jak na razie liże rany, sypiając w koziarni na belce i w dzień omijając z dala zielononożnego, który bezczelnie przejął berło w kurniku i nie chce oddać. Kury oczywiście zdradziły momentalnie starego króla i stadnie przeszły pod skrzydła zwycięzcy.

No, a my znowu jemy rosół, dziś zaś smażoną pierś kogucią na obiad. I mamy zapasu na kilka dobrych dni  najlepszego w świecie jedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz