12 czerwca 2011

Jest sens

Sens jest. To wszystko, co udaje mi się o nim powiedzieć. We francuskim (a z tego języka zapożyczyliśmy to słowo) sens to także "zmysły" i "rozsądek", w znaczeniu zdrowego rozsądku, praktycznego i stosowanego w codzienności. Dlatego pytanie: "jaki to sens", nie ma sensu. Po prostu sens jest, czuje się go, działa się w zgodzie z nim i już.
A dlaczego o tym piszę?
Jest niedziela, wczesny poranek, przed dojeniem. Kurczęta, psy i koty nakarmione, ja też. Mam chwilę, aby zapisać odświętne myśli na tematy codzienne.
Ponieważ znowu siadła nam antena tv i mimo ponawianych prób nie daje się nastroić (Bogu dzięki!) podczytuję sobie wieczorami co tam ludzie myślą, sądzą, uważają, jakimi sztandarami wywijają i tak dalej.
Może są tacy, którzy np. moje wiejskie bytowanie chcieliby pod taki sztandar idei zaciągnąć. Bo inaczej jaki jego sens? A idei tych byłoby wiele. Ekologia, czyli zbawienie planety Ziemia, organiczne vel zrównoważone rolnictwo, czyli wskrzeszanie świętej tradycji, powrót do prostoty w budownictwie, czyli zbawienie planety Ziemia, anty-systemowość, czyli odbudowywanie pierwotnego ładu planety Ziemia, kontakt z zapomnianymi bogami przyrody i kosmosu, czyli harmonizowanie planety Ziemia, ucieczka od ludzkiej cywilizacji, czyli kładzenie podwalin nowej ery na planecie Ziemia, produkcja zdrowej żywności i propagowanie zdrowego trybu życia, czyli wspieranie odnowy planety Ziemia, miłość do zwierząt i roślin, czyli doładowywanie wibracji życia planety Ziemia... itd. itp.
Nic dalszego od prawdy. Nie potrzebuję idei, aby czuć sens bycia tu i robienia tego, co robię. Nie potrzebuję haseł, skrzykiwania się, kupienia w kupę i wzajemnego wspierania w ideologizowaniu i bez-koniecznym laniu słów opisujących sens. On przecież jest i nic mu więcej nie potrzeba.
Poprzednie moje życie utraciło sens. Coraz mniej go dla mnie było w cywilizacji, w Mieście, pośród ludzi uregulowanych jak w zegarku, realizujących cele, lejących słowa i operujących zręcznie i zręczniej pojęciami. Wiecznych projektantów niezrealizowanego, ścigaczy Mocy narysowanej, opisanej, wymyślonej... (A, zwróćcie uwagę, że to jedno z najmodniejszych ostatnio słów, "robić projekt" zastąpiło polskie: "planować" i wielu ludziom zmąciło w głowach, gdyż projekt widzą jako realizację, a nie abstrakcyjny plan dopiero do wcielenia w życie, mogą tak projektować całe życie, ciągnąć z tego kasę i żyć bez sensu, bo samo planowanie jako takie, sensu jeszcze - tego francuskokorzennego - nie ma).
Powiem więcej, podejrzewam, że ostatnio sens ucieka z Miasta (i wszystkiego, co się z nim wiąże, a więc z całego cywilizacyjnego systemu i wielowiekowej kultury, nie tylko z polityki) jak woda z dziurawego wiadra i ludzie nie nadążają już wody ciągle nalewać (owej wody słów, słów, słów), aby nie widzieć, nie dostrzec, nie przejrzeć na oczy, że wiadro jest dziurawe. I nic się już nie da zrobić. Tylko je rzucić, zamilknąć i zmykać.
I wrócić do podstaw.
I wcale nawet nie zaczynać od początku.
Ot, trwać, jak słońce i księżyc, pory roku i dnia, rośliny i zwierzęta. Żyć, jeść, pić, rosnąć, i zawdzięczać to sobie i bliskim, a nie - nie wiedzieć już czemu.

4 komentarze:

  1. Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytuję Cię, Ewo, z wielką przyjemnością, potrafisz sformułować to, co siedzi w wielu z nas, Ciebie podczytujących. Chociaż nie zawsze komentuję, ale zawsze znajduję coś dla siebie. Miałkość takiego życia na pokaz, bywania, posiadania zobaczyłam trochę później, mój Sens
    jest w skrawku ziemi, w której z wielką przyjemnością grzebię, sadzę, jeszcze nie mogę rzucić i zamknąć, żyją nasze Mamy, które wymagają opieki. Może ktoś z boku uważa mnie za "diwadlo", ale przestało mi zależeć na opiniach ludzkich, robię, to, co lubię, a to jest mój Sens. Pozdrawiam Was serdecznie, mądre dziewczyny z Kresowej Zagrody.

    OdpowiedzUsuń